Ciąża zapowiadała się dobrze, wyniki dobre, dobre samopoczucie, częste wizyty u lekarza, dbanie o siebie i dzidzie. Lecz maluch pchał się na ten świat i dokładnie w 30 tyg. ciązy urodził się mały Franiuś z wagą 1400 gr oraz 41 cm.
Malutki, śliczny chłopczyk.
Tylko zamiast czuć ogromną radość, ja czułam ogromnych strach, wyrzuty sumienia, że to może ja coś złego zrobiłam.
Pierwszy widział go mąż, opowiadał o nim. Ja martwiłam się, wylewając łzy.
Jak go zobaczyłam w inkubatorze, podłączonego pod aparature, z sondą w buźce - nie mogłam powstrzymałć łez. Bałam się o niego i modliłam się każdego dnia.
Nie wiedziałam zbyt dużo o wcześniaczkach ale zdawałam sobie sprawę, że te maleństwa są kruchutkie i bardzo poddatne na wszelkie zakażenia.
I tak rozpoczął się nasz pięcio tygodniowy pobyt w szpitalu.