Ciąża zapowiadała się dobrze, wyniki dobre, dobre samopoczucie, częste wizyty u lekarza, dbanie o siebie i dzidzie. Lecz maluch pchał się na ten świat i dokładnie w 30 tyg. ciązy urodził się mały Franiuś z wagą 1400 gr oraz 41 cm.
Malutki, śliczny chłopczyk.
Tylko zamiast czuć ogromną radość, ja czułam ogromnych strach, wyrzuty sumienia, że to może ja coś złego zrobiłam.
Pierwszy widział go mąż, opowiadał o nim. Ja martwiłam się, wylewając łzy.
Jak go zobaczyłam w inkubatorze, podłączonego pod aparature, z sondą w buźce - nie mogłam powstrzymałć łez. Bałam się o niego i modliłam się każdego dnia.
Nie wiedziałam zbyt dużo o wcześniaczkach ale zdawałam sobie sprawę, że te maleństwa są kruchutkie i bardzo poddatne na wszelkie zakażenia.
I tak rozpoczął się nasz pięcio tygodniowy pobyt w szpitalu.
Jaki Maleńki ale śliczny chłopiec teraz już jesteście na dobrej drodze życzymy ogromu zdrówka dla maluszka i dużo radości z bycia rodzicami dla Was
OdpowiedzUsuńKochana, cieszę się, że wszystko dobrze Wam się układa, a dzidziuś jest piękny, kochany i zaopiekowany. Jesteś bardzo dzielna! Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, co musiałaś wtedy czuć... Najważniejsze, że to już za Wami i że dzielnie przez wszystko przeszliście!
OdpowiedzUsuńWitaj. Sama jestem blogującą mamą. Przez przypadek natrafiłam na Twojego bloga. Wiem co czułaś... Miałam tak samo, urodziłam w 28 t.c. - Emilkę - moje Cudo ważące 1120 g. Teraz Emilka ma dwa latka.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i życzę Wam wszystkiego co najlepsze!!!Dużo, dużo zdrówka.
Dziękuję
UsuńSerce rośnie, jak patrzę na Emilkę - śliczna dziewczynka. Mój ma dopiero 4 miesiące.
Pozdrawiam